czwartek, 29 listopada 2012

Pigwowiec Japoński vel pigwa




Pigwowiec jest bardzo wdzięczną roślinką, w kwietniu jest jednym z pierwszych kwitnących kwiatów (oprócz oczywista forsycji), a w październiku daje nam pięknie pachnące, żółciutkie owoce (nie wiem czy wiecie, ale owoc pigwowca włożony między pościel sprawia, że pościel zaczyna pięknie pachnieć pigwowcem). Łatwy w uprawie, bezproblemowy w rozsadzaniu.


Krzak, który rośnie u mnie przy domu dobre 30 lat. I od zawsze jest nazywany pigwą – wiem, że w rzeczywistości jest to pigwowiec. Japoński. Ale stare przyzwyczajenia górą i stąd mamy w ogródku "pigwę".


źródło: http://www.dobruszek.republika.pl/pigwowiec.html
Dopiero od 4 lat jest jego owoce są przez nas w pełni wykorzystywane. Zawsze sąsiadka z naszej ulicy przychodziła do nas na pigwę, a my się dziwiliśmy „Na co jej to?”. No cóż, już wiemy. Jak to mówią lepiej późno niż wcale. Co drugi rok, nasza pigwa bardzo obficie owocuje – potrafimy zebrać kilka wiader pigwy i jeszcze obdzielić nimi rodzinę. W tym roku było skromniej – zaledwie 3 wiadra – roślinka odpoczywa. Ale przy dzisiejszych cenach pigwy ( spotkałam się z pigwą za 22,00 zł/kg w Kauflandzie), to i tak nieźle.  
Z pigwy można robić marmoladę, galaretkę (robiłam, ale mnie osobiście niepodpasowała, wolę poniższą wersję).

Składniki:

  • Pigwa
  • Cukier

*proporcje trudno określić, tak ok. 1 wiadro pigwy (całe owoce) na 5 kg cukru.

Pigwę należy dokładnie umyć – nie będziemy jej obierać ze skórki. 
Nadchodzi najgorszy etap roboty: pigwę trzeba poprzecinać na ćwiartki i wydrążyć z pestek i gniazd nasiennych. 
Teraz będzie już z górki, o ile posiadamy elektryczną szatkownicę lub inne tego typu ustrojstwo. Oczyszczoną pigwę szatkujemy na plasterki (na tym samym ostrzu co ogórki czy kapustę).

Zszatkowaną pigwę układamy w litrowych słoikach: ok 2 cm warstwa pigwy, ok 0,5 cm warstwa cukru. Pigwa jest bardzo kwaśna i lekko cierpka w smaku, należy ją porządnie dosłodzić. Po zacukrzeniu pigwa puszcza dużo soku*.

Kolejny etap ma dwie szkoły:
  • zacukrzoną pigwę w słoikach pasteryzujemy 15 minut
  • zacukrzoną pigwę w słoikach nie pasteryzujemy

Mistrzami w przetwórstwie pigwy są moi dziadkowie: robią pigwę na oba sposoby. Według mnie lepszym sposobem jest sposób pierwszy: pigwa po otworzeniu nie fermentuje,  jest miękka, po dodaniu do herbaty można ją zjeść. Można ją spożywać zaraz po zapasteryzowaniu.

Natomiast, pigwie niepasteryzowanej zdarza się sfermentować i jest bardzo twarda (nawet gdy jest cieniutko pokrojona). Musi także "odstać" swoje, 2-3 dni, aż pigwa puści sok, a cukier się rozpuści. 



Tak przygotowaną pigwę dodaję do herbaty, zamiast cytryny. Jest bardzo dobrym "powstrzymywaczem choróbska".




*gdyby komuś się marzyła pigwówka, to ten sok idealnie się do tego nadaje. Ja robiłam pigwówkę właśnie tak: 0,5 l soku z pigwy + 0,5 l wódki, można dodać parę goździków, laskę cynamonu, zmieszać, przelać do butelek, odstawić na przynajmniej 4 miesiące. Świeżo zrobiona pigwówka jest cierpka w smaku, dominuje smak wódki, kolor to jasnożółty. Po 4 miesiącach pigwówka nabiera miodowego koloru i zmienia smak. 



Chleb wieloziarnisty







A oto moje najnowsze odkrycie, chleb wieloziarnisty z bloga mojewypieki.com. Jest to pierwszy, w pełni udany chleb, który samodzielnie upiekłam. Miałam kilka nieudanych podejść, o których nie chciałabym pamiętać.  
Chleb jest przepyszny, wilgotny środek pełen ziaren,  chrupiąca skórka zewnątrz. U mnie w domu znika on w błyskawicznym tempie - nie zdążyłam zrobić zdjęć całemu bochenkowy, więc prezentuję zdjęcia moich śniadaniowo - obiadowych kanapek.
P.S. Przepisy z bloga mojewypieki.com będą się tu często i gęsto pojawiały, bo ten blog (a raczej Dorota) jest moim guru w dziedzinie wypieków.

Składniki na 2 bochenki:

  • 1 kg mąki krupczatki
  • 6 łyżek siemienia lnianego
  • 6 łyżek łuskanego słonecznika
  • 1 szklanka otrąb pszennych lub żytnich
  • 3 łyżki sezamu
  • 2 łyżki pestek dyni
  • 1,5 łyżki soli
  • 2 łyżek cukru
  • 5 dag świeżych drożdży (pół kostki)
  • 1 litr wody
  • mak do posypania chleba


Do ciepłej wody dodać cukier oraz drożdże, wymieszać, odstawić na chwilkę.
W dużej misce (w moim wypadku duży 5 l garnek) wymieszać ze sobą mąkę, ziarna, sól, otręby, a następnie dodać wodę (z dodanymi wcześniej drożdżami i cukrem). 
Wyrobić ciasto – moje wyrabianie ciasta polega na mieszaniu go łyżką, jego konsystencja jest bardzo rzadka, coś w stylu owsianki. Wyrobione ciasto przykryć lnianą ścierką i odstawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce (jeśli nie ciepłe, to przynajmniej w takie bez przeciągów).

Ciasto wyrasta dość krótko – 20 minut, ale trzeba uważać, aby nie wykipiało z miski/garnka. Mojemu wyrośniętemu ciastu zawsze się zdarza przykleić do ścierki.
Po wyrośnięciu ciasto należy ponownie wyrobić - ponownie robię to za pomocą łyżki. Ciasto nadal będzie miało luźną konsystencję. Następnie należy je przełożyć do natłuszczonych* foremek keksowych (ok. 9 x 28 cm) . 
Wierzch chlebów posypać makiem

Chleby odstawić do ponownego wyrośnięcia, u mnie to trwa ok. 15 minut

Piec około 50 minut do 1 godziny w temperaturze 230°C.

*w tym wypadku absolutnie nie polecam papieru do pieczenia, chleby nie przywierają do foremek, po upieczeniu bezproblemowo wyskakują z keksówek, no i ta chrupiąca skórka… Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, iż przy użyciu papieru do pieczenie, skórka nie byłaby tak fajnie spieczona.



Granola





Najcudniejsza granola na świecie:  migdały, orzechy, suszone owoce i ten cynamonowy smak! Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie powrotu do tych kupnych płatków śniadaniowych, musli i innych - połowę ich składników nawet nie jestem wstanie wymówić, a co dopiero wiedzieć co te "cudaczki" są.


Moje codziennie II śniadanie w pracy: 

                       jogurt naturalny + dżem made by ja (brzoskwiniowy)+ granola!





przepis z bloga www.mojewypieki.com/przepis/granola:

P.S. Przepisy z bloga mojewypieki.com będą się tu często i gęsto pojawiały, bo ten blog (a raczej Dorota) jest moim guru w dziedzinie słodkich wypieków.

Składniki na 2,5 litra granoli:
  • 450 g płatków owsianych (koniecznie górskich, są mniej przetworzone niż błyskawiczne)
  • 120 g ziaren słonecznika
  • 120 g ziaren sezamu (jasnego)
  • 1 jabłko starte na tarce o małych oczkach
  • 2-3 łyżeczki cynamonu
  • 1 łyżeczka imbiru
  • 0,5 szklanki golden syrupu – robiony domowym sposobem, przepis także na www.mojewypieki.com 
  • 4 łyżki płynnego miodu
  • 1/3 szklanki jasnego brązowego cukru – lub dodaje biały cukier z odrobiną melasy
  • 300 g orzechów (ja dałam mieszankę orzechów: włoskich, laskowych, nerkowca, ziemnych i migdały w całości, ze skórką
  • 150 g orzechów laskowych
  • 1 łyżeczka soli
  • 2 łyżki oleju słonecznikowego
  • 200 g suszonych owoców ( ja daję suszoną żurawinę)


Wymieszać wszystko za wyjątkiem rodzynek i żurawiny. Żeby sobie ułatwić mieszanie miodu i golden syrupu, można je podgrzać w mikrofali przez 10 sekund. Wysypać wszystko na blachę

Piec w temperaturze 170ºC około 40 minut*, mieszając w trakcie kilka razy. Czas pieczenie (jak się osobiście przekonałam) jest mocno uzależniony od posiadanego piekarnika

Gotowa granola jest równo zezłocona.  Po wystudzeniu wymieszać z rodzynkami i żurawiną. 

*w zależności od czasu pieczenia można uzyskać granolę sypką, mało przypieczoną (należy piec ok 30 minut) lub mocno zezłoconą, zbijającą się po ostygnięciu w grudki (ok. 45 minut lub dłużej).



środa, 28 listopada 2012

Nadziewana pieczeń z indyka








Pieczeń z indyka – wykombinowana na bazie wieeelu przepisów, poskładanych i poprzeplatanych ze sobą.
Pieczeń jest GENIALNA! Pyszna na ciepło, jako danie główne, a także na zimno do kanapek. Jeżeli ktoś nie lubi nadzienia „na słodkawo” można zrezygnować z żurawiny. Morele polecam zostawić, fajnie wyglądają w przekroju i po upieczeni nabierają smaku nadzienia.

Składniki:
  • pierś z indyka
  • bawełniany sznurek do mięsa

Glazura do mięsa:
  •  5 łyżek oliwy z oliwek
  • 3 ziarna jałowca
  • 2 łyżki miodu
  • rozmaryn
  • tymianek
  • sól
  • pierz


Nadzienie:
  •  100 g boczku surowego
  • 2 łodyżki selera naciowego
  • 1 cebula
  • bułka tarta
  • 150 g mięsa mielonego
  • 1 łyżeczka otartej skórki z cytryny  (opcjonalnie)
  • ok garść suszonej żurawiny
  • 5-6 suszonych moreli


Glazura do mięsa:

Miód, oliwę, sól, pieprz, zioła oraz rozgnieciony jałowiec wymieszać ze sobą. Odstawić do „przegryzienia się”.

Przygotowanie nadzienia:
Boczek pokroić w kostkę, lekko przysmażyć na patelni – tak, aby z wierzchu były zezłocone, w środku nadal soczyste. Odstawić na bok. 
Na tej samej patelni, na tłuszczu pozostałym ze smażenia boczku zeszklić cebulę i seler naciowy pokrojony w drobną kostkę. Zdjąć patelnię z ognia, ostudzić lekko. 
Następnie dodać ok 1 – 2 garści bułki tartej – tyle, aby bułka wpiła cały tłuszcz. Dodać zmielone mięso, skórkę cytrynową oraz przysmażony boczek. Doprawić solą i pieprzem. Dodać żurawinę i pokrojone w kostkę morele.

Pierś z indyka (duża) rozkroić w kształt prostokąta, tak, aby miła jak największą powierzchnię. Posolić i popieprzyć mięso z obu stron.
Nałożyć po połowie nadzienia na każdą pierś, zwinąć mięso w roladę, związać sznurkiem dla zachowania kształtu. Tak przygotowaną roladę można teraz bezproblemowo zamrozić.

Piekarnik rozgrzać do 200°C. Pieczeń natrzeć przygotowaną wcześniej marynatą, włożyć do rękawa piekarniczego. Jeżeli chcemy uzyskać sos do pieczeni, dodajemy do rękawa 1 – 2 jabłka, pokrojoną dużą cebulę, parę ząbków czosnku oraz trochę oliwy. 

Pieczemy ok. 1 godziny, na 15 minut przed końcem rozcinamy z wierzchu rękaw, polewamy sosem pieczeń, i dopiekamy aż do uzyskania ładnego koloru skórki.

Po upieczeniu najlepiej jest dać pieczeni „odpocząć” 10 minut – wyjąć ją na deskę, po 10 minutach odciąć sznurki, i dopiero ją można kroić

Sos:

Wszystkie resztki ( jabłka przetrzeć przez sitko), jakie zostały po pieczeniu zlać na patelnię, podgrzać, podlać winem czerwonym, (można także dodać trochę wody, jeśli jest mało sosu, ale nie za wiele), doprawić solą i pierzem.  Pogotować 5-7 minut. Gotowy sos można przetrzeć przez sitko, jeśli nie lubicie „farfocli” w sosie (tak jak przykładowo mój brat). 






Kucharzenie w moim wydaniu


Kocham gotować. Czasem trochę mniej czasem bardziej w zależności od nastroju, chęci, pogody, pory roku, zasobów lodówki i ogródka lub ilości chętnych na moje kucharzenie.

Uwielbiam wszelkie rzeczy okołokuchijne/okołokuchniowe (tak, tak wiem, wymyślam): noże, tacki, garnki, patelnie, duperelki do kuchni, przepisy, książki kucharskie, piekarniki, przyprawy… i mogłabym tak długo wymieniać. Jedną z moich przyjemności, których absolutnie nie jestem sobie w stanie odmówić, są wizyty w sklepach spożywczych wszelakiego typu – delikatesy, biedronki i inne żabki. 

Dział „kuchnie świata” to mój dział. Podczas pobytów zagranicą stałym punktem programu jest „modlenie się” (jak to określa moje rodzinka) do półkę sklepowych w spożywczaku.
Taa, to cała ja.